
Załoga HEMS z bazy w Sanoku i ratownicy Bieszczadzkiej Grupy GOPR, po raz pierwszy przeprowadzili wspólną akcję z użyciem technik linowych na śmigłowcu EC 135. Na
szlaku niebieskim z Wołosatego na Tarnicę, w wyniku upadku poważnego urazu nogi doznała turystka w wieku 56 lat. Na miejsce wypadku udali się ratownicy GOPR z
Ustrzyk Górnych oraz załoga Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z bazy w Sanoku z ratownikiem pokładowym GOPR. Ratownicy GOPR z Ustrzyk Górnych do poszkodowanej
dotarli quadem w trudnym terenie górskim, po zabezpieczeniu urazu, przetransportowali osobę ratowaną do miejsca skąd możliwe było jej podebranie przez śmigłowiec.
Poszkodowana wraz z ratownikiem GOPR na długiej linie zostali przeniesieni do Wołosatego, gdzie nastąpiło przekazanie pacjentki załodze medycznej HEMS.
W akcji udział brali: ratownik pokładowy Jerzy Godawski oraz ratownicy śmigłowcowi Jarosław Makutynowicz i Łukasz Derwich.
Pragnę bardzo serdecznie podziękować cudownym i bardzo sympatycznym ratownikom Bieszczadzkiej Grupy GOPR oraz załodze HEMS z bazy w Sanoku za sprawną i niezwykle profesjonalnie przeprowadzoną akcję ratowniczą w dniu 11.08.2012r., kiedy to schodząc z Tarnicy doznałam na szlaku poważnego urazu prawej nogi (jak się okazało w szpitalu w Sanoku podwójnego złamania). Przeżycia związania z przewozem quadem, locie "w koszu" na linie (te najbardziej emocjonujące) i wreszcie śmigłowcem do szpitala były ogromne, niemniej wiedząc, iż jestem "w dobrych (NAJLEPSZYCH) rękach" zapomniałam o strachu i bólu, za co z całego serca dziękuję.
Do wszystkich pracowników GOPR chciałabym skierować słowa: Chapeau bas!
Z wyrazami podziwu i wdzięczności
W akcji udział brali: ratownik pokładowy Jerzy Godawski oraz ratownicy śmigłowcowi Jarosław Makutynowicz i Łukasz Derwich.
Pragnę bardzo serdecznie podziękować cudownym i bardzo sympatycznym ratownikom Bieszczadzkiej Grupy GOPR oraz załodze HEMS z bazy w Sanoku za sprawną i niezwykle profesjonalnie przeprowadzoną akcję ratowniczą w dniu 11.08.2012r., kiedy to schodząc z Tarnicy doznałam na szlaku poważnego urazu prawej nogi (jak się okazało w szpitalu w Sanoku podwójnego złamania). Przeżycia związania z przewozem quadem, locie "w koszu" na linie (te najbardziej emocjonujące) i wreszcie śmigłowcem do szpitala były ogromne, niemniej wiedząc, iż jestem "w dobrych (NAJLEPSZYCH) rękach" zapomniałam o strachu i bólu, za co z całego serca dziękuję.
Do wszystkich pracowników GOPR chciałabym skierować słowa: Chapeau bas!
Z wyrazami podziwu i wdzięczności